Boskość – w każdym drobiazgu

Doskonałym sposobem  na utrwalenie sobie we własnym przekonaniu (bo tylko i wyłącznie o to chodzi) własnej boskości oraz wybranie TYCH określonych nut dla siebie z muzyki Wszechświata jest… praktykowanie jej w CODZIENNOŚCI.

Ostatnio często zadaję sobie pytanie, zanim cokolwiek zrobię:

CO by zrobiła teraz Boskość?

JAK zrobiłaby to ucieleśniona bogini?

Jak mogę postąpić, by czuć się z wyborem najdoskonalej?

Oczywiście, robię to tylko wtedy, gdy pojawia się jakikolwiek moment zadumy, czy wątpliwości, jakikolwiek punkt na podjęcie decyzji.

Czasami (co uwielbiam najbardziej, ale chyba wiecznie nie da się tego wspaniałego stanu utrzymać)  po prostu płynę, a wszystko SIĘ DZIEJE samo w sposób wspaniały, a ja tylko raduję się lekkim i płynnym działaniem – jakiekolwiek by nie było.

W pozostałych punktach – zadaję sobie właśnie powyższe pytania.

Chciałabym bardzo gorąco polecić Wam tą metodę… Wielokrotnie pomagała mi przetrwać trudniejsze sytuacje, spojrzeć z dystansu, a także w tych zwykłych, najprostszych codziennych rutynach odnaleźć nutę boskiego polotu.

WSZYSTKO możesz w ten sposób przerobić ze „zwykłego” na wspaniałe, niezwykłe.

A przecież boskością jesteś, tylko nie zawsze świadomą samej siebie…

Zauważyłam, że gdy stawiam się w roli wcielonej boskości, Bogini, czy jakkolwiek to nazwać – moje działania nabierają kształtu, efektywności i same w sobie stają się czymś niezwykłym.

Takie podejście całkowicie niweluje te „ludzkie” przywary, jak:

  • pośpiech
  • niedokładność
  • bylejakość…

Nagle rezygnuję z nonsensownych działań, które niby potrzebne, ale tak na prawdę – tylko mnie obciążają.

Jakoś przez moje usta nie jest w stanie przejść słowo narzekania.

Automatycznie traktuję ludzi z szacunkiem.

Jakoś samo wychodzi to, że odnoszę się do mojego ciała z większym szacunkiem i troską… Zakładam ładniejsze ubrania, staranniej układam włosy, wybieram subtelniejszą biżuterię… To niby drobiazgi, ale czynią dzień bardziej odświętnym (a przecież każdy dzień powinien świętem być!).

Całkowicie odpadają też działania „z rozpędu”, bo automatycznie jakoś jestem bardziej uważna w tym, co robię.

Wszystko, czego się podejmuje staje się JAKOŚCIOWE, całkowicie ZNIKAJĄ najmniejsze ślady pędu do działania ilościowego (typu: jeszcze to… i to… i to trzeba zrobić).

Nic nie trzeba, a życie staje się ceremonią w sposób NIEPRZYMUSZONY. Samo tak się dzieje.

Wypróbuj sam taki sposób działania – postaw się w pozycji BOSKOŚCI doświadczającej życia dla siebie.

Z czasem i praktyką nauczysz się mieć automatycznie taki układ mentalny.

Bo to TYLKO o to chodzi – boskością jesteś już, tylko Twój umysł musi za tym podążyć, co spowoduje efekty w zachowaniach, doświadczeniach, które ściągasz do siebie i wszystkich płaszczyznach życia.

Nie chodzi o to, że przestaną pojawiać się trudności. One będą, bo przecież ich PRAGNIESZ! Pragniesz podejmować się wyzwań, szlifować się jak drogocenny brylant. Pragniesz czasem nuty bólu, by ekscytacja i radość smakowały JESZCZE soczyściej i wspanialej…

Najzwyczajniej w świecie na trudności spojrzysz INACZEJ. Staną się wyzwaniem do pokonania, które Twoja nieskończona mądrość wybrała SAMA. Staną się wspaniałą zagadką, okazją w przebraniu… Okazją na otrzymanie wspaniałych lekcji o sobie samym.

Patrząc z perspektywy Boga/Bogini nie ulękniesz się wyzwań, jakie by nie były. I nie mówię tak, bo „gdzieś przeczytałam”. Mówię z mocy własnego doświadczenia.

Wszystko ZAWSZE opierałam na zaufaniu i miłości oraz WIERZE w to, czego pragnę, a także poczucie SENSOWNOŚCI każdego doświadczenia.

Nie boję się fali życia i ze smakiem biorę wszystko, co otrzymuję, ale nie waham się, by świadomie kreować przyszłość poprzez mądre wykorzystanie mocy chwili obecnej – magicznego TERAZ.

Pamiętam o tym, że ŻYCIE NIGDY SIĘ NIE KOŃCZY, bo mój duch, jaźń, świadomość (jakkolwiek to nazwę) PRAGNIE, pożąda doświadczania siebie przez wieczność. I tak samo jest z TOBĄ, bo przecież jesteśmy tą samą Boskością patrzącą na siebie – Ty tylko patrzysz przez INNE oczy.

Nie myślę o śmierci, nie myślę o problemach (choć bawię się często w układanie strategii działania – mój umysł potrzebuje tego najzwyczajniej) – zamiast tego myślę o tym:

  • JAK TERAZ przeżywać życie najlepiej
  • jak „to” rozwiązać (jeśli pojawia się wyzwanie – choć, co ważne, jeśli zaczynam łamać sobie głowę – zaprzestaję myślenia i powierzam wszystko prądowi zdarzeń Z ZAUFANIEM!)

Uwielbiam doskonalić się – jeśli można użyć takich słów, bo w pewnym sensie doskonała JUŻ jestem. Bardziej w sumie można powiedzieć… uwielbiam odkrywać aspekty swojej doskonałości. Eksploruję swoje istnienie. Ot – po prostu.

Gorąco namawiam Was do wypróbowania podobnej postawy życiowej – może okazać się i dla Was wspaniałą metodą doświadczania.

Serafinek

pozostałe z serii „Boskość”:

https://delektujsiezyciem.com/boskosckocha/

https://delektujsiezyciem.com/boskosc-swiatlem-i-cieniem/

Serafinek

Nie przywiązuj mnie do żadnej z przedstawionych tu tożsamości, gdyż i ja nie jestem do nich przywiązana. Wybieram je ku uciesze z Życia. Jeśli chcesz eksploruj to wyjątkowe przejawienie boskości we mnie, by dogłębnie zbadać swoje. „Kim jestem? Zapytałam siebie. Istnieniem? Marzeniem? Boskim tchnieniem? Nie… JA jestem PŁOMIENIEM.”

O Serafinek

Nie przywiązuj mnie do żadnej z przedstawionych tu tożsamości, gdyż i ja nie jestem do nich przywiązana. Wybieram je ku uciesze z Życia. Jeśli chcesz eksploruj to wyjątkowe przejawienie boskości we mnie, by dogłębnie zbadać swoje. „Kim jestem? Zapytałam siebie. Istnieniem? Marzeniem? Boskim tchnieniem? Nie… JA jestem PŁOMIENIEM.”

2 komentarze

  1. Czytam i sprawia mi to radosc bo to co piszesz jest moim udzialem.Kazdego dnia doznaje cudow od tego pieknego swiata,Pozdrawiam,

Skomentuj pawel Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *