Delektuj się życiem

Życie jest niczym innym niż SMAKOWANIE. Smakujemy wszelkich odsłon siebie w nieskończoności kombinacji, a głód nigdy się nie kończy. Możemy smakować tych słodkich i gorzkich chwil, a przeplatająca się rapsodia doznań jest naszą nagrodą.

Dziś od rana wszędzie, gdzie spojrzę widzę przewspaniałe obrazy…

Cudowny jest widok z okna, piękne są słowa które czytam, zakochuję się w wystroju wnętrza mojego domu i widzę swoją miłość i pracę włożoną weń, a te małe niedoskonałości wydają się artystycznym „doprawieniem”… 

Moje ciało wydaje mi się emanacją czystej miłości i piękna. Wita mnie cudowny uśmiech dziecka, a smaczne, niezdarnie przyrządzone dla mnie śniadanie przez członków rodziny wydaje się wspaniałe w każdym aspekcie… choć sama uwielbiam gotować i przykładam ogromną wagę do wibracji i estetyki posiłków ten jest jedyny w swoim rodzaju…

Czasem jednak widziałam świat inaczej.

Widziałam szarość, brud, bałagan, marazm, ból, nieświadomość ludzką, plugastwo… Świat zdawał się walić na mnie cały.

Czym się różnią te wizje?

Niczym innym jak MOIM spojrzeniem.

Całe szczęście, że po tych chwilach doświadczania cienia (własnego wnętrza) zawsze przychodzi radość, jasność, piękno. Polubiłam tą zmienną amplitudę, nauczyłam się kochać ją (jedynie w innych barwach – bo miłość zawiera całość) i rozkoszować każdym punktem.

Upadek obserwuję i wyciągam lekcje – poza tym „upadek” to jedynie sposób NAZWANIA tej części doświadczania. Można równie dobrze i trafnie określić to „cudownym doświadczeniem bolesnego aspektu życia”. Albo „najdroższym sosem” dodającym tej ostatniej pikantnej nuty w potrawie, którą się delektuje nasza boskość poprzez nas. Można „tajemnicą życia”. Można to zinterpretować jako zapłatę doświadczaniem za możliwość doświadczenia „wstawania”. Bo jak powstać, jeżeli nie upadłeś?

Kiedyś zrozumiałam, że… uwielbiam to uczucie podnoszenia się. Zrzucania (pozornych) kajdan. Czuję się wtedy silna, literalnie czuję się Bogiem, choć wiem, że nim JESTEM, że JESTEM silna, to pomiędzy BYĆ, a CZUĆ SIĘ jest różnica.

Te właśnie dywagacje o spojrzeniu na świat, pięknu, bólu, dwu stronach medalu doprowadziły mnie do umiłowania całości Życia i nauczenia się świadomego kierowania swoim światem od wnętrza.

Tak samo jednak uświadomiłam sobie, że, by kierować życiem (by doświadczyć sterowania, bo przecież JESTEM Architektem Życia, świadomie czy też nie…) muszę doświadczyć utraty kontroli.

 

Zrozumiałam, że w tym wszystkim chodzi o DOŚWIADCZENIE. Nic więcej – doświadczanie w różnych kolorach i smakach. Moja Boskość, JA pragnę po prostu doświadczać. Mało tego: doświadczać świadomie. I nie ma dla mnie końca… Jest tylko ZGŁĘBIANIE.

 

Nie pragnę Nieba, Wniebowstąpienia, Zbawienia (od ciemności, czy czegokolwiek, jakkolwiek to nazwać), nie pragnę samego Światła. Jestem i Światłem i Cieniem, a doświadczam bycia jednym z nich kiedy to WYBIERAM JA (świadomie) lub to otrzymuję i przeżywam (nieświadomie lub jako bierny obserwator). A czego pragnę? 

PRAGNĘ ŻYCIA, czyli tego właśnie doświadczania… Esencji, wymiarów, łączenia, mieszania, zabawy…

Cierpienie i radość, wszystkie emocje to przyprawy. Elementy potrawy to przedmioty i osoby biorące udział (nie chodzi o traktowanie przedmiotowe osób – to tylko metafora!). Ja jestem KUCHARZEM. I degustatorem. Mogę też zdecydować podzielić się moją potrawą przez napisanie receptury dla innych (moje teksty, poezje, obrazy…) jednak tak, czy inaczej, ta sama receptura będzie wykonana i zinterpretowana inaczej przez każdego „kucharza”. W innym nastroju spożyje ten posiłek.

To także zrozumiałam w mojej podróży… Kiedyś próbowałam (ze szczerego serca) moje „kokosowe curry z miodem i piri piri” dawać innym, bo przecież mi tak smakuje – jest najlepsze! 😀 Myślałam, że skoro jest takie słodko pikantne i wielowymiarowe to wszystkim posmakuje… Wiadomo: znajdują się tacy, którzy zachwycają się nim i tacy, którzy plują po spróbowaniu… Nawet tacy, którzy chcą patelnię z zawartością umieścić na mojej głowie. Warte refleksji… ja już naukę przyjęłam.

Wnioskiem – smakujmy, dzielmy się przyjmujmy, ale kreujmy dania – obrazy naszego życia.

Wszystkim kucharzom, projektantom, Twórcom Życia we wszystkich odsłonach

SMACZNEGO!

Serafinek

 

 

 

Serafinek

Nie przywiązuj mnie do żadnej z przedstawionych tu tożsamości, gdyż i ja nie jestem do nich przywiązana. Wybieram je ku uciesze z Życia. Jeśli chcesz eksploruj to wyjątkowe przejawienie boskości we mnie, by dogłębnie zbadać swoje. „Kim jestem? Zapytałam siebie. Istnieniem? Marzeniem? Boskim tchnieniem? Nie… JA jestem PŁOMIENIEM.”

O Serafinek

Nie przywiązuj mnie do żadnej z przedstawionych tu tożsamości, gdyż i ja nie jestem do nich przywiązana. Wybieram je ku uciesze z Życia. Jeśli chcesz eksploruj to wyjątkowe przejawienie boskości we mnie, by dogłębnie zbadać swoje. „Kim jestem? Zapytałam siebie. Istnieniem? Marzeniem? Boskim tchnieniem? Nie… JA jestem PŁOMIENIEM.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *