Przekazy anielskie, mity, historia i… polędwica

W poniższym artykule zawieram swoją osobistą opinię, popartą doświadczeniem oraz analizą na temat najróżniejszych wizji, przekazów i tym podobnych zjawisk. Poruszam tu kwestie dotyczące ich prawdziwości, autentyczności.

Nie ukrywam, że sam temat jest mi bardzo bliski od około 10 lat, jednak dziś chciałabym podsumować moją wiedzę na ten temat. Wszystkich „twardo stąpających po ziemi”, nie wierzących w te sprawy lub uważających, że Anioły to jedynie nasze mentalne konstrukty zapraszam – odsyłam do innych artykułów – to nie dla Was. Ewentualnie możecie wyrzucić z tematu kwestie „anielskie” i potraktować tekst jako ciekawostkę, może coś ciekawego i wartościowego się znajdzie.

Artykuł napisałam z pomocą mojej kochanej duchowej siostry Somah, która  bardzo wiele razy pomagała mi rozwikłać zagadki, które przynosiło życie i wychodzić z najbardziej zagmatwanych labiryntów umysłu.

Kiedy zapytałam moją kochaną siostrę, o jej zdanie na temat przekazów anielskich, o to, co sądzi o tych wszystkich channelingach z kosmitami, mądrościach z „eteru” itp. porównała kwestię do… taniej wędliny.

Wiem, że może porównanie nie przypadnie każdemu do gustu, jednak to tylko porównanie… (bez uraz dla wegetarian, bez szkody dla zwierząt… określenie czysto robocze, chodzi o trafność).

Polędwica – ma to być kawałek chudego mięsa wieprzowego z części zwierzęcia zwanej „polędwicą”, docelowo wędzony.

Często można w supermarketach znaleźć produkty typu: „polędwica sopocka z indyka”… Taka, która ani w Sopocie nie była, a indyk wieprzem nie jest…

W składzie zawiera np. 40% mięsa oddzielonego mechanicznie z kurcząt, 1% indyka, 20 % mięsa wieprzowego (sutki, uszy…), białko sojowe GMO, konserwant np. azotyn sodu, wzmacniacz smaku i zapachu – glutaminian sodu, fosforany, skórki wieprzowe, barwnik itp…(jeżeli ktoś nie wie o co chodzi – google przyjdzie z pomocą).

No… i co ma to wspólnego z polędwicą? Nic? No niby nie.

Nazwa: podobna. To i to – produkty zwierzęce (no prawie… z wyjątkiem soi i chemii…). Z b. daleka wyglądają podobnie… ZAWIERAJĄ obie wersję coś z wieprza… Tylko cholera… Miała być polędwica!?

Tak jak z tą polędwicą jest często z przekazami różnej maści… Są mieszaniną prawdy, kodów kulturowych, historii pochodzących z umysłu, źródeł religijnych (zmienianych w historii tyle razy, że są już trochę jak „głuchy telefon”…), marzeń, wyobrażeń osoby, która przekaz odbiera… Wiele składników może wejść niechcący w treść przekazu.

To je zniekształca i może nadać inny wydźwięk niż oryginalnie przykładowy Aniołek mógłby chcieć nadać… Nasze wątpliwości i niestałość, nieutwierdzenie w sobie także wypaczają te treści.

Czy to źle? BROŃ BOŻE! – nie! Chodzi jedynie o to, by podejść do tego typu spraw z dystansem. Dać się wodzie (bo przekazy są jak fala… jak woda – płyną) WYKLAROWAĆ. Używać więcej czucia niż analizy, choć i tej dać możliwość i rację bytu.

Najzabawniejsze jest to, że np. ja w mojej przygodzie z tematem w wielu przesłaniach otrzymywałam jeden powtarzający się zwrot: UFAJ SOBIE. JESTEŚ PRAWDĄ. NIE MYŚL, CZUJ. Tak właśnie.

 

Przez dobre kilka lat klarowałam swoje metody odbioru, by móc (co w bieżącym czasie robię) zasiąść do tworzenia książki, która jest moim projektem głównym (blog to zabawa, wprawka) – książki będącej finałem całej sprawy z przekazami i mądrością otrzymaną (odkrytą? – ale czy to ma znaczenie?) przeze mnie.

Sprawy te doprowadzały mnie nieraz do niemal lekkiej demencji, jednak, za każdym razem powtarzałam: „Ufam sobie”. I szło. Analiza, serce… odczucia ciała. Wszystko angażowałam, wszystko rozkładałam na części pierwsze.

Sny, wizje, regresje,channelingi, rozmowy… Wiele błędów po drodze. Nieraz niemożność odbioru przekazu doprowadzała mnie do frustracji. Jednak już od dawna mam to wszystko pod kontrolą, na luzie i… tylko korzystam.

W myśl zakładu B. Pascala, znanego matematyka i filozofa uznałam w kwestii Aniołów, jak on uznał z kwestią Boga:

„Tak, ale trzeba się zakładać; to nie jest rzecz dobrowolna, zmuszony jesteś. Cóż wybierzesz? Zastanów się. Skoro trzeba wybierać, zobaczmy, w czym mniej ryzykujesz. Masz dwie rzeczy do stracenia: prawdę i dobro; i dwie do stawienia na kartę: swój rozum i swoją wolę, swoją wiedzę i swoją szczęśliwość, twoja zaś natura ma dwie rzeczy, przed którymi umyka: błąd i niedolę. Skoro trzeba koniecznie wybierać, jeden wybór nie jest z większym uszczerbkiem dla twego rozumu niż drugi. To punkt osądzony. A twoje szczęście? Zważmy zysk i stratę, zakładając się, że Bóg jest. Rozpatrzmy te dwa wypadki: jeśli wygrasz, zyskujesz wszystko, jeśli przegrasz, nie tracisz nic. Zakładaj się tedy, że „jest”, bez wahania.”

 

Nie jest możliwy odbiór, jeżeli nasze naczynie jest pełne. Pełne myśli, wątpliwości, czegokolwiek…

By otrzymać przekaz, odebrać go musimy być całkowicie czyści od tego. Częstotliwości muszą być dostatecznie wysokie by odebrać to, co hmm… pozytywne.

A fale mózgowe muszą być całkiem spokojne. Myśli muszą milczeć. Serce musi być otwarte.

Nie każdy jest w stanie się na to zdobyć – stąd ta „polędwica sopocka”. Nasze myśli wchodzą w treść przekazu i zabrudzają go. Dołóżmy do tego np. treść przeczytanej książki w temacie – i – umysł próbuje dopasować treść przekazu do znanych wzorców.

Przecież przekaz jest nadany w formie czystej wibracji. Nie są to słowa. W słowa, obrazy ubiera go nasz umysł. Ubiera, jak rozumie. Ubiera, jak jest w stanie. Na ile jesteśmy otwarci – „open minded”, na ile mamy spory zakres wiedzy i bogatą wyobraźnie – zakres „ubioru” się zwiększa.

Prosta sprawa. Nieraz jednak dopiero po czasie, zebranej odpowiedniej puli doświadczeń możemy lepiej zrozumieć treści. A co zabawne – nie dość, że wibracja jest odebrana i przetworzona przez umysł, to jeszcze potem dokonujemy subiektywnej interpretacji. Dlatego w przekazach często są różnice.

Dodatkowo jest też coś takiego. Dajmy, że otrzymujemy przekaz od wysoce zaawansowanej istoty. Przypuszczalnie wysoko świadomej, nieśmiertelnej. Może wystąpić coś podobnego, jak u Indian, gdy okręty Kolumba miały zawitać do wybrzeży Ameryki. Początkowo ponoć mieli wrażenie, że woda się porusza, ale nie mogli zobaczyć statków… Dlaczego? Ich wzorce myślowe nie zawierały czegoś takiego. Nigdy się z tym nie spotkali. Tym samym nie mogli tego zaobserwować. W ich świecie to było nierealne.

Może być podobnie z odbiorem „zbyt zaawansowanego” przekazu. Może… nie dotrzeć. Albo zawierać luki. Najzwyczajniej treść może nie mieścić nam się w głowie…

Mamy także współcześnie tak wiele filmów, seriali, książek o tematyce s- f, fantasy. Mamy gry komputerowe… dajmy np. seria gier „Diablo”, serial „Supernatural”, „Lucifer” itp…. wiele, wiele innych. Obejrzawszy to do naszej podświadomości lądują dane tam informacje. Czasem możemy nie zdawać sobie sprawy jakie duże wrażenie zrobi na nas serial, czy gra… To także zanieczyszcza przekazy. No, owszem. Są tego zalety. Filmy, książki, gry poszerzają nasze horyzonty i dają rozwój wyobraźni. To dobra kwestia, pomocna w temacie, jednak, jak nadmieniłam – ma swoje wady.

Dlatego… spokój, dystans. Pozytywne nastawienie. To klucz.

Owszem, też jest druga strona medalu. Gry, książki, starożytne pisma… wszystko to powstało… z jakiejś przyczyny. Samo się nie narodziło. Legendy, mity, strzępki wspomnień z innych wcieleń, nieraz faktyczne przekazy dawały inspiracje twórcom tych filmów, gier, dawniej manuskryptów… Owszem – inspiracja może pochodzić z najróżniejszych źródeł…

Wszystko to jest takie… wymieszane. Właśnie jak ta polędwica sopocka.

Dlatego tak czy inaczej – najważniejsze jest tu, teraz, codzienność i nasze życie w zgodzie z sobą. Ważniejsze niż przekazy, czy jak kto woli – bujanie w obłokach.

Jest tak wiele zależności co do czystości przekazu… Nie chcę rozpisywać się już bardziej więc wymienię (możecie przeanalizować sami):

-(nie)zbieżność wibracyjna z nadawcą

– różne pryzmaty widzenia rzeczywistości („Ja” przekaźnika)

– czystość przekaźnika (intencji, mentalna, fizyczna, dosłownie – wszystko…)

– układ mentalny

– nawet wibracje spożywanego pożywienia (wpływają na nasze)

i wiele, wiele innych…

Dobrze, to jak tu być mądrym:

„Ale kto to powiedział?” – ja, anioł czy mój umysł?

Ja mam taką zasadę: PRAWDA SIĘ WYBRONI.

Jak ja filtruję kwestie?

Nieraz trwa to bardzo długo… Nieraz boli bardzo… Nieraz umysł bardzo się tym niepokoi… Nieraz jestem bliska szaleństwa, a nieraz muszę się zdystansować. Zawsze jednak ufam i mam jedno wpojone głęboko w podświadomość przekonanie: JA ZNAJDUJĘ PRAWDĘ.

To umożliwia mi skuteczniejsze filtrowanie, gdyż w znacznie mniejszym stopniu jestem sabotowana przez własne wątpliwości… Wierzę, że otrzymam prawdę – i otrzymuję.

Proste.

Jeszcze jedna kwestia poruszana przez wiele osób.

A BHP…? A „co jeśli jakieś nieprzyjazne byty zaczną mnie (już humorystycznie ujmując) napastować?”

No NIC. Częstotliwości naszych wibracji decydują o tym, co przyciągamy… Ma tu wpływ także czystość intencji… Jeżeli utrzymuję wysokie wibracje, i mam czyste intencje – z serca, a poza tym lękom, strachom mówię soczyste „spier..” tzn. „gadaj zdrów ;)”  – nie mam powodu do strachu, gdyż kreuję czystą, pozytywną rzeczywistość wokół siebie.

Jeśli jakieś „groźne byty” istnieją… to dalej tylko byty. JA JESTEM wcieloną boskością, jestem Wszechświatem, Bogiem w Ciele. Świadoma swojej siły i możności kreacji „byty” mogą mi nagwizdać… A jeśli karmią się lękiem? – oj, biedaczki umrą z głodu w kontakcie ze mną…

„Twoja wiara Cię uzdrowiła” – piękne zdanie, które można odnieść do tematu, o którym piszę. Wierz w siebie, wierz mocno. Ufaj sobie, ufaj mocno. Pamiętaj, że świat, który Cię otacza jest… hologramem wnętrza, a zaszkodzić możesz sobie jedynie SAM. Byty mogą cokolwiek, jeżeli jest to dopuszczalne w Twoim Wszechświecie, czyli słowem – jeśli sobie pozwolisz.

Horrory właśnie kreują takie poczucie bezradności, pokazują, że ludzie nie mają „nic do gadania” w obliczu „demona”, ducha czy jakiegoś tam innego gówna. Najprościej – KŁAMIĄ. No, ale jeśli ktoś ufa filmom, to może zaraz jeszcze zaufa reklamom – że np. margaryna jest zdrowa, albo Kinder czekolada pomoże w zdrowym wzroście…

Nie, nie. Horrory to czysta sieczka bez wartości przeznaczona do poszerzania wibracji strachu u trzody, tworzeniu lęków (i co z tego, że świadomie się nie boisz… powiedz to swojemu wewnętrznemu dziecku, podświadomości… powiedz to swoim instynktom…). Odradzam więc to b. mocno. „Lubię horrory” to pewnego rodzaju program, który sami sobie wpoiliśmy. Zgwałceni mentalnie widokami z filmów, jako obrona… przestaliśmy się bać. Potem nawet uznaliśmy, że to lubimy. Czujemy się tacy „odważni”, że „na nas to nie działa”…  Eche… taaak. Wyłączyliśmy lęk. Ale to jak tabletka. Wszystko sztuczne, a tak na prawdę i tak działa.

MOJE BHP:

1)Utrzymuj wysokie wibracje.

2)Nie oglądaj horrorów, nie graj w gry itp, które Cię przerażają – to obniża wibracje i skupia Twoją uwagę (uwaga = kreacja! ) na potwornościach, stworach itp… Jeśli istnieją, łatwiej je przyciągniesz.

3)Wierz w siebie/ wiedz kim JESTEŚ.

4)Niech sprawiedliwość, miłość, wiara, wierność wewnętrznej prawdzie będą Twoją tarczą

5)Bądź jak MI – CHA – EL – „Któż jako Bóg” – pamiętając, że Bóg to Ty – Boskość już mieszka w Twoim sercu, więc czy groźne Ci jakieś astralne szlamy?

6)Wybieraj zajmować się tym co cenne i wartościowe – nie trać czasu, energii, potencjału umysłu na zbędne zastanawianie się nad tym, co nie ulepsza Twojego życia.

7)W codziennym życiu bądź „czysty”… Co mam na myśli? Wybieraj pozytywne wartości, pracuj nad swoim „JA” by uwolnić się od zasnucia lenistwem, zazdrością, strachem, poczuciem braku, paniką… Dbaj o „karmę” (czy też dowolnie możesz to nazwać) o czyste sumienie i… nic Ci nie groźne.

I pamiętaj: jeżeli coś nie jest na Twoich częstotliwościach – nie znajdzie się w Twoim świecie! Jeżeli masz wrażenie, że coś Cię „nawiedza” szukaj przyczyn wewnątrz, nie na zewnątrz. Miłością zastąp strach. Bądź silny w wierze (w siebie).

Finito.

Doświadczyłam wielu etapów życia łącznie z chronicznym lękiem przed opętaniem, jakimiś różnorakimi wyobrażeniami nt. tego „co czai się w ciemnym kącie” toteż wiem o czym mówię… Mam to jednak daleko za sobą i cieszę się moim TERAZ, TU.

Zapraszam do refleksji, życzę miłego kontaktu…

Serafinek

Możesz wesprzeć moją pracę tutaj:

 

Interesują Cię prywatne konsultacje?

Kliknij TUTAJ

Serafinek

Nie przywiązuj mnie do żadnej z przedstawionych tu tożsamości, gdyż i ja nie jestem do nich przywiązana. Wybieram je ku uciesze z Życia. Jeśli chcesz eksploruj to wyjątkowe przejawienie boskości we mnie, by dogłębnie zbadać swoje. „Kim jestem? Zapytałam siebie. Istnieniem? Marzeniem? Boskim tchnieniem? Nie… JA jestem PŁOMIENIEM.”

O Serafinek

Nie przywiązuj mnie do żadnej z przedstawionych tu tożsamości, gdyż i ja nie jestem do nich przywiązana. Wybieram je ku uciesze z Życia. Jeśli chcesz eksploruj to wyjątkowe przejawienie boskości we mnie, by dogłębnie zbadać swoje. „Kim jestem? Zapytałam siebie. Istnieniem? Marzeniem? Boskim tchnieniem? Nie… JA jestem PŁOMIENIEM.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *