W życiu warto jest znaleźć równowagę w sterowaniu uwagą, tym samym ilością przyłożenia do poszczególnych jego płaszczyzn.
Dlaczego? Uwaga jest naszym najpotężniejszym narzędziem kreacji. To ona projektuje całość naszego Wszechświata… Tak, jak mówią fizycy: uwaga zagęszcza energię, a wszystko jest energią. Wniosek z tego taki – nasza uwaga decyduje o „porządku świata” wokół nas.
Każda z płaszczyzn życia wspiera inne, jednak mając spory deficyt w jednej – zaczniemy (nawet tego nie zauważając) obniżać poziom tych pozostałych.
Wiadomym jest, że każdy odnajduje własny „złoty środek”, nie ma jednej właściwej metody, a dochodzenie do tych dobrych dla nas wymaga przejście przez „twórczy chaos” który jest nieodłącznym elementem porządku, jednak mogę podzielić się kilkoma przydatnymi spostrzeżeniami:
Przyglądaj się cyklicznie każdej z płaszczyzn swojego życia. Daj przyłożenie (uwagi – bo to tak na prawdę się liczy) w ulepszenie tam, gdzie jest najgorzej (czyli najmniej satysfakcjonująco dla Ciebie).
1)
Duch – deficyty w płaszczyźnie duchowej często objawiają się:
– poczuciem pustki
– zatraceniem poczucia celu, sensu życia
– niewyjaśnionym smutkiem
– niechęcią/niemożnością samorealizacji
– zagonieniem w codzienności
– poczuciem „czas mi ucieka”
Takie oznaki mówią nam, że w bieżącym etapie warto oddać się duchowości. Poświęcić czas na wgląd, zatrzymanie, satsang czy jakkolwiek to nazwiesz…
Może poczytaj książki w tematyce duchowości? Może zrób sobie „przerwę” od codzienności? A może wprowadź jakiś nawyk, który umożliwi Ci samotność i kontemplację? (mogą to być np. codzienne samotne spacery…)
Może zajrzyj w swoją przeszłość, by dotknąć minionych doświadczeń i wyciągnąć wnioski… Zobacz, czy w życiu było miejsce na to, co szczerze kochasz? A może nigdy czymś takim się nie zajmowałeś??
Może spróbuj wyłowić po nitce do kłębka samego siebie pośród labiryntu doświadczeń… Pomocne mogą okazać się pytania:
– Kiedy czułem się dobrze?
– Kiedy czułem pełnię, szczęście?
TY jesteś tam (twój rdzeń, dusza, JA) jest tam gdzie Twoja miłość.
Daj sobie czas na analizę. Tak – tu użyj umysłu (tu jest jego miejsce). Sprawdza się doskonale w wyciąganiu wniosków, porównywaniu, znajdowaniu odpowiedzi. Użyj go, by odnaleźć SIEBIE. Pytaj, a znajdziesz odpowiedzi.
Tylko UFAJ w ich prawdziwość.
2)
Ciało – ono daje znać o sobie, mówiąc „za mało zwracasz na mnie uwagi, za mało mnie kochasz” wtedy, gdy:
– ciągle coś Cię boli
– gdy patrzysz w lustro – tak na prawdę wolałbyś/wolałabyś widzieć coś zupełnie innego (nie chodzi o krytycyzm)
– przez dolegliwości ciała nie możesz robić tego, co chcesz „zrobiłbym to, ale za bardzo boli mnie krzyż…” albo „poszłabym potańczyć, ale chyba jestem na to za ciężka…”,
– nieustannie powtarzasz „nie mam siły”
Co z tego, że będziesz miał głowę pełną wiedzy i serce gołębia jeśli nie możesz dać sobie wzlecieć w pełni, oddać się pasjom z… powodu ciała?
Zajmując się ciałem możesz podejść jak do praktycznego wykorzystania mądrości wewnętrznej. To takie pole do popisu: ok, wiesz sporo – może czas pobawić się z tą wiedzą w praktyce?
Kto wie – może odnajdziesz nowe pasje? Może komponowanie zdrowych posiłków albo sport wciągną Cię mocniej niż przypuszczałeś? A może to „załatwi” inne dziedziny – np. w końcu wyjdziesz z domu, dzięki czemu zaczniesz widywać więcej ludzi i spotkasz „tą osobę”? Nigdy nie wiesz…
Zapewniam, że WE WSZYSTKIM jest całość. WSZĘDZIE możesz odnaleźć/dać siebie. KAŻDA płaszczyzna jest równo – ważna! Wszystko się przeplata, przenika i jest powiązane… Przecież materia to energia, alterujesz ją uwagą, jednak poświęcając uwagę materii budujesz bazę doświadczalną dla Twojego „JA”, która pomaga Ci wiedzieć jaka projekcja świadomości faktycznie Ci odpowiada.
Uczyń więc Ciało godnym domem ducha!
3)
Kiedy zaniedbasz UMYSŁ możesz odczuwać najróżniejsze z objawów…
– problemy z pamięcią (to znaczy, że za mało ćwiczysz pamięć… no – chociaż może to również oznaczać niedobory pokarmowe 😉 )
– źle zaprogramowana (niekoherentna ze świadomością) podświadomość (umysł nieświadomy) – czyli „wiem tyle, robię tyle, a nie widać zmian! o co chodzi?!”
„Przecież jestem kreatorem!” – (mówisz świadomie), jednak w Twojej podświadomości dalej tkwi: „jedno co pewne to śmierć i podatki”, „trzeba zapierdalać, by żyć”, „nie jestem dość dobry” i wiele, wiele przykładów destruktywnych przekonań, które niby świadomie uważamy za bzdurę, jednak nasz umysł podświadomy usłyszał to więcej razy… i – kiedy odwrócimy świadomy laser uwagi od danej dziedziny – bęc – u sterów zostają programy. (to wszystko znaczy, że nie stoisz u sterów podświadomości, dajesz jej „hasać”, gdzie popadnie)
– tworzą Ci się najróżniejsze teorie, z którymi prowadzisz wieczną batalię chcąc „bohatersko” pokonać „ego”… (to znaczy, że Twój potencjał mentalny nie „wybiegał się” tam, gdzie jego miejsce)
Jak sobie poradzić z umysłem?
Bawimy się w programistę. Umysł lubi porządek. Mówimy mu więc czego oczekujemy. Wytyczamy granice wyborami – potem automatycznie umysł zacznie dążyć do wyborów podobnych. Używamy technik:
– afirmacji
– autohipnozy
– wizualizacji
– tablic „wizji” i różnych metod programowania (np. obrazków z hasłami na ścianie)
by to, co zaprogramowało nam społeczeństwo, reklamy, rodzice, cokolwiek… zastąpić tym, co sami chcemy widzieć w życiu.
Niech umysł będzie grzeczny i skupiony na tym, co MY uważamy za słuszne. Raz na jakiś czas warto „nakarmić” go zagadką do rozwiązania, rozrywką mentalną (tu zależnie od preferencji) np.:
– praca z planowaniem/strategie
– gry/zabawy strategiczne
– krzyżówki/ łamigłówki itp.
– praca intelektualna (np. jak ja – może zacznij pisać?)
– organizacja (np. dla rozruchu umysłu poukładaj organizację domu)
DAJ swojemu „małemu strategowi” pole do popisu! On też chce być kochany, a nie wzgardzany („ach ten przebrzydły umysł”…).
A co jeśli widzimy deficyty w każdej z płaszczyzn?
Wtedy polecam zajęcie się całkowicie przeciwnym biegunem niż to co robiliśmy dotychczas.
Jeżeli przykładowo dawaliśmy większość siebie w „rozwój duchowy”, medytacje, oczyszczanie, czytanie książek, artykułów, kontemplacje, a mimo tego czujemy się z jakiegoś powodu dalej ŹLE… Konkluzja jest prosta: czas na ciało (będące przeciwnym, uzupełniającym biegunem). Do duchowości wrócimy później, a nie ma się czym martwić (np. jak zajmę się ciałem „obniżę wibracje” albo „zapomnę”).
Nie, nie, nie! Martwienie się to KREACJA tego, czego nie chcemy i samo w sobie „obniża nam wibracje”… Zaufajmy, że decyzja, którą podejmujemy JEST dobra i tyle. Kropka. Bez dyskusji.
Wydaje się, że świat zaczyna się walić? Bez paniki. To tylko znamię ZMIANY. Zmieniłeś właśnie punkt skupienia uwagi, twoja świadomość zaczyna obserwować co innego. Tworzysz co innego. To naturalne, że na chwilę pojawi się chaos.
Co wtedy robić?
UFAĆ. To nr 1. Co dalej? Idź w zgodzie z zamierzeniem „za ciosem”… I tyle. Proste.
Nie zrażaj się, a myśli typu „po co ja to zrobiłem/am?” uznaj za normalne oznaki lekkiego „braku dyscypliny umysłu” – biedaczek musi się przyzwyczaić do nowych warunków. TY jednak jesteś ponad tym – ponad ciałem, umysłem… czymkolwiek. Pozostań więc spokojny i stabilny wewnątrz wiedząc, że działasz dobrze. Zawierz, oddaj się wewnętrznej mądrości, boskości… Jak wolisz to nazwać. To nie ma znaczenia. Po prostu nie daj się oszukać panice umysłu, który lubi „utarte ścieżki”.
Twoim zadaniem jest bycie „u sterów” każdej płaszczyzny, bycie u sterów życia. Nadawanie potencjału rzeczywistości… Wybieranie z „kwantowej zupy” tego, co Ci się podoba, co chcesz przeżywać.
Nie bój się więc, zostaw filozofie, które mówią, że coś jest „złe”, albo „wymaga odrzucenia”… Nie obwiniaj siebie za to, że tak się stało (wystąpiły zaniedbania, deficyty), bo przecież działałeś najlepiej jak umiałeś w danym punkcie, prawda? Jeżeli nie radziłeś sobie… to znaczy, że potrzebowałeś przeżyć doświadczenie „nie radzenia sobie”. Jednak teraz masz informacje (albo przypomnienie), którego możesz UŻYĆ świadomie, by tworzyć lepsze życie.
Możemy być spokojni. Życie jest dla Nas, dla naszej radości i naszego doświadczania. Nic nigdy nie jest „za późno”, „za wcześnie”… Nic nie jest „pozamiatane”
Dziękuję za lekturę i życzę wszystkiego dobrego,
Serafinek
Obrazek Oka: Grohai, DeviantArt
Serafinek
Nie przywiązuj mnie do żadnej z przedstawionych tu tożsamości, gdyż i ja nie jestem do nich przywiązana. Wybieram je ku uciesze z Życia. Jeśli chcesz eksploruj to wyjątkowe przejawienie boskości we mnie, by dogłębnie zbadać swoje. „Kim jestem? Zapytałam siebie. Istnieniem? Marzeniem? Boskim tchnieniem? Nie… JA jestem PŁOMIENIEM.”
- WWW |
- Więcej postów(201)