Słowo pisane i szczerość autora, czyli o tym czy wierzyć w to, co czytamy

Czasami czytając różne autorskie dzieła osób – dla przykładu książki, artykuły, które nam się podobają i niosą z sobą wiele życiowej mądrości może przyjść nam do głowy myśl: „no dobrze, ale czy autor tego tekstu sam tak działa, sam stosuje się do tego o czym mówi, pisze?!” Czy to tylko jałowa teoria, czy mogę wierzyć w te słowa?

TREŚĆ A PRAKTYKA

Czytając różne pozytywne treści nasz umysł może poddać je pod wątpliwość właśnie ze względu na ich pozytywny wydźwięk. Przecież życie nie jest usłane tylko różami…

Mając trochę życiowego doświadczenia jesteśmy w stanie wykoncypować, że nikt nie jest idealny, więc może wydać się nam trochę nierzeczywiste to, co osoba w takich pięknych i wzniosłych słowach pisze.

Dodatkowo zdarza nam się obserwować naszych ulubionych autorów (czy to naukowców, czy autorów książek, czy osoby mniej lub bardziej publiczne – a nawet takich piszących na małych blogach, jak ten) i zauważamy, że nieraz ich treści, zachowania, życiowe historie nie są tak idealne, jak mogą niekiedy wskazywać na to ich teksty…

Czy to hipokryzja? Czy takie osoby kłamią?

Z pewnością nie mogę wypowiedzieć się za wszystkie osoby będące autorami upublicznianych treści.

Z grubsza autorów treści w sieci można by podzielić na:

  • takich, którzy piszą bardziej kreatywnie (dzielą się swoimi odkryciami, przeżyciami, pomysłami, swoim rozumieniem świata i historiami),
  • osoby kompilujące wiedzę innych i dokładające nieco swojej „nutki”,
  • osoby powielające istniejące już treści po prostu przekazując je dalej.

W każdym wypadku będzie trochę inaczej – każdy wypadek jest dobry i ma swoją rację bytu, o ile osoba robi to, w co wierzy.

Jak to jest z zastosowaniem przekazywanych ludziom treści w życiu?

Ja wiem, jak jest u mnie.

Generalnie nie daję nic, w co sama w danym momencie nie wierzę i z czym nie rezonuję.

Poznaję siebie – mam gorsze i lepsze dni, najróżniejsze konkluzje, dodatkowo (jak każdy) doświadczam bardzo wielu perspektyw spojrzenia na dane zagadnienie. Raz spojrzę w jakiś sposób, a raz inaczej… Wszystkie opcje są jakiegoś rodzaju elementami widzenia całości.

Zawsze dzielę się na bieżąco tym, co czuję, co może nawet nieraz wykluczać poprzednio podawane odczucia. Mało tego: KAŻDE może być prawdziwe i dać przydatne konkluzje dla kogoś, kto w bieżącym punkcie trafi na artykuł. Nieraz może treść wzburzyć odbiorcę – to jednak także potrzebne. Jeśli coś pojawia się w naszym życiu jest dla nas niezbędne do optymalnego poznawania siebie.

Idąc dalej: moje intencje w pisaniu są zawsze następujące:

DAĆ SIEBIE, SWOJE ODCZUCIA I PRZEMYŚLENIA POPRZEZ SŁOWO, BY POMÓC TYM, KTÓRZY NA TO SŁOWO TRAFIĄ LEPIEJ POZNAĆ SIEBIE/WSZECHŚWIAT.

To mój nadrzędny cel, a jak wiadomo – intencja w dużej mierze determinuje efekty… Toteż ufam, że tak się dzieje.

Nieraz piszę także po prostu dla przyjemności pisania, lub używam słów jako metody wyrzucenia z siebie tego, co siedzi w środku, a nie zostało wypowiedziane – w myśl zasady: niech płynie.

Jako, że jestem człowiekiem – zawieram w sobie całość spektrum wibracji, energii, barw…

Przyciągam najróżniejsze stany, odczucia, przeżycia i doświadczenia. Jako, że gustuje w kontraście – można powiedzieć, że to taki mój „znak rozpoznawczy duszy”, więc otrzymuję kontrast.

Dostaję i przeżywam ogrom radości, wielość różnobarwnej, przewybornej miłości, egzaltację…

Przeplatam to z chwilami ciszy i stabilności oraz całkowitego spokoju, by potem doznać dla odmiany lęku, bólu czy sytuacji, w których niezależnie od doświadczenia i poziomu samoświadomości wszystko się wali i wyślizguje z rąk…

Zadawałam sobie kiedyś pytania: „czy nie powinnam być bardziej ZEN, bardziej wyważona?”

Dawno jednak zrozumiałam, że próby narzucania sobie „powinnam” to czysty nonsens. Jestem, jaka jestem. Jestem osobą. Zaakceptowałam, że lubię tak, a nie inaczej żyć.

Coraz częściej zauważam, że moje życie jest perfekcyjnie dla mnie zaprojektowane i gdyby było inne… nie chciałabym go.

TAKIE wybrałam i z takiego czerpię.

A jak się to ma do całego tematu artykułu? Jak się to ma do szczerości słów autorów książek czy artykułów? Co to ma do rzeczy?

Ano ma bardzo wiele. Należy zrozumieć, że każdy, kto dzieli się sobą poprzez słowa ma podobnie – jest osobą. Ma gorsze i lepsze dni, ma siłę i słabości. Intencje także bywają różne, jednak zakładając, że osoba pisze z pragnienia serca – z pewnością stara się dzielić tym, co najlepsze. Dlatego jej życie może wyglądać nieco inaczej w tych punktach słabości. Nie jest to jednak wcale hipokryzja.

Taka osoba generalnie wybiera żyć w zgodzie z tym, co pisze. Zdarza się po prostu różnie, bo przecież by móc doświadczyć tego, co nazywamy pięknym – musimy mieć tło. Musimy poznać „to drugie”, to czego pięknym nie nazwiemy.

Podejdźmy więc do czytanych tekstów z dystansem i bierzmy to, co widzimy jako dobre dla nas.

Jeśli czujemy wzburzenie – zeksplorujmy je. Zapytajmy siebie i zobaczmy co dla nas oznacza.

Autora zostawmy w spokoju 😉 To jego życie. Dla nas jest tekst.

Każdy bowiem jest Wszechświatem osobnym, lecz połączonym z innymi. Mimo tego, ta perspektywa doświadczania – JA jest unikalne. Przyciągamy do siebie słowa, które mają posłużyć nam, naszemu JA, poszerzeniu naszej perspektywy.

Dlatego – nie ma sensu bawić się w roztrząsanie perfekcji autora, a  raczej skupić się na treści. Zapewniam – perfekcyjnej osoby nie znajdziecie 😉 Zresztą… czymże jest perfekcja? A może właśnie tą niedoskonałością i zmiennością naszej natury połączoną w jedność z nieśmiertelną świadomością, jednak nieświadoma siebie w całości ZARAZEM?

Ja tak właśnie sądzę.

Oczywiście – może zdarzyć się, że nie trafimy na autora, który będzie dzielił się tym, w co wierzy – oczywiście. Nieraz osoby dają to, co cieszy się powodzeniem, sprzedaje się. Dalej jednak: dla nas znaczenie ma tekst. Wszechświat objawia się dla nas poprzez to, co napotykamy w doświadczeniu.

Grunt – to nigdy nie brać wszystkiego DOSŁOWNIE, czy traktować jako dogmat. Każdy bowiem jest omylny, dodatkowo nawet, jeśli dla kogoś coś jest głęboką prawdą – dla Ciebie być nie musi… Mało tego: jeśli nawet coś jest prawem uniwersalnym, zasadą występującą we Wszechświecie i mającą zastosowanie dla całości jednostek: może nie jest teraz czas, by to rozumieć?

Nie neguj więc całkowicie słów, jednak daj im wybronić się przez filtry serca, rozumu, czasu i doświadczenia. Prawda się broni SAMA.

Na tym chyba zakończę tą dywagację.

Pozdrawiam wszystkich i zachęcam do poszerzania horyzontów poprzez czytanie, jednak w umiarze i z rozsądkiem oraz wyczuciem.

Serafinek

Serafinek

Nie przywiązuj mnie do żadnej z przedstawionych tu tożsamości, gdyż i ja nie jestem do nich przywiązana. Wybieram je ku uciesze z Życia. Jeśli chcesz eksploruj to wyjątkowe przejawienie boskości we mnie, by dogłębnie zbadać swoje. „Kim jestem? Zapytałam siebie. Istnieniem? Marzeniem? Boskim tchnieniem? Nie… JA jestem PŁOMIENIEM.”

O Serafinek

Nie przywiązuj mnie do żadnej z przedstawionych tu tożsamości, gdyż i ja nie jestem do nich przywiązana. Wybieram je ku uciesze z Życia. Jeśli chcesz eksploruj to wyjątkowe przejawienie boskości we mnie, by dogłębnie zbadać swoje. „Kim jestem? Zapytałam siebie. Istnieniem? Marzeniem? Boskim tchnieniem? Nie… JA jestem PŁOMIENIEM.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *