Każdy świadomy wybór jest dobry! Każda decyzja, sposób postępowania czy postawa przyjęta świadomie jest „tą idealną”. A co jeżeli zadziałasz nieświadomie? Cóż – całe życie się uczymy, więc tak czy inaczej ta nieświadomość prowadzi Cię nigdzie indziej jak do ŚWIADOMEGO CIEBIE.

Każdy z nas ma różne aspekty. Strony, które mógłby nazwać tymi „jasnymi” i takie, które mógłby uznać za „ciemne”.

Kluczem w rozpoznaniu samego siebie jest akceptacja każdego przejawu nas, każdego wyboru, który podjęliśmy.

Warto zaakceptować także i pogodzić się z odsłonami poprzednich żyć – podając im rękę i honorując UWALNIAMY SIĘ.

Dłuższy czas po doświadczeniu, kiedy ochłoniemy – możemy zauważyć, co TAK NA PRAWDĘ kryje się za tymi „negatywami”.

Przytoczę może troszkę z mojej własnej historii… Po wielokroć zmagałam się z sobą i swoimi wymaganiami do swojej osoby, lękami. Dotykałam tej „ciemnej strony” i tej „jasnej strony”… Po wielokroć ganiłam się.

Po wielokroć tu odbijała się głęboko we mnie, przeplatająca się w całej historii mojego ducha (chodzi o wspomnienia z regresji poprzednich wcieleń) troszkę „królewska” osobowość…

  • „jak możesz się bać – to niegodne” albo „jak mogłaś zadziałać tak małostkowo – to dyshonor” – wzgardzenie sobą kryło głębokie umiłowanie do odwagi bycia sobą
  • „zrobiłaś to nie w 100% swoich możliwości – stać Cię na więcej – i znów – to niegodne” – odzywało się pragnienie bycia sobą i ekspresji boskości w każdym detalu
  • „jak mogłaś być taka miękka, płaczesz na TAKIE COŚ? Rozczulanie się nad sobą jest plugawe!” – mówiło coś w umyśle… a tak na prawdę serce dopominało się o przypomnienie sobie swojej wspaniałej boskiej natury, która nie potrzebuje pochylenia się nad sobą
  • „jak mogłam złamać postanowienie, gdzie moja dyscyplina?” – negowałam samą siebie i swój wybór nie widząc, że za tą negacją stoi po prostu umiłowanie dla wierności własnemu słowu oraz umiłowanie dla porządku
  • „nie powinnam być zazdrosna o niego, każdy ma prawo robić co uważa – i znów jestem małostkowa” – odzywała się nieuhonorowana zazdrość, która za sobą kryła po prostu… pragnienie MIŁOŚCI!
  • nieraz bywały nawet takie (!): „jak możesz pokazywać swoją słabość – TY musisz być silna, nie masz prawa do słabości, to jest dla gorszych osób” (tutaj bardzo mocno również widać wpływy zarówno dzieciństwa i całego wachlarza inkarnacji, których dość ciekawe zestawienie po doświadczeniu z regresją uświadomiło mi skąd u mnie ten pęd do bycia doskonałym)…

A przecież starczyło… BYĆ SOBĄ.

Potem wystąpił okres w moim życiu, gdzie zaczęłam ganić siebie za ganienie siebie… To dopiero, nie?

Ale, cóż – tzw. „perfekcjonista” ma ciężko, a oczywiście jeszcze w tym pędzie wiecznie czuje się „wyprzedzony” przez tych, którzy na luzie osiągają to, o co on z bólem, potem i krwią w ustach walczy.

Na szczęście to wszystko w większości już przeszłość w moim wypadku. Zdarzają się „kwiatki”, ale one zdarzać się muszą – doświadczanie nie polega na perfekcji. Ta niedoskonałość i jej akceptacja oraz nauczenie się świadomie jej „używania”, wręcz cieszenia się nią jest właśnie doskonała.

ZAAKCEPTOWAŁAM TO i zluzowałam nieco. Nie mam zamiaru już nic odrzucać. Jeśli przesadzam – odejdzie samo.

Dzięki takiej autoanalizie negatywu znalazłam to, co LUBIĘ, co chcę wybierać, uwypuklać.

LUBIĘ rywalizację, osiągnięcia innych mnie motywują do działania (budzą mój pierwiastek męski), ale ZAAKCEPTOWAŁAM I TO. To normalne.

Nieraz czuję się po prostu „doświadczającą boskością” i rozpływam się w teraz, ale nieraz staję się głodnym wrażeń „potworkiem”, którego apetyt musi zostać zaspokojony, by mógł spokojnie iść spać i zrobić miejsce dla dobroci, łagodności i bezwarunkowej miłości. Nie biczuję już tego potworka, a daję mu soczystą zdobycz na cel i dopóki mnie to bawi – daję mu ruszyć w pogoń.

Zaakceptowałam także, że jestem wrażliwa i skłonna do głębokiego odczuwania.

Potrafię rozkleić się nieraz drobiazgiem, jestem bardzo emocjonalna, ale moje uczucia nie są wyrazem słabości, a pięknym obrazem, które maluję swoimi reakcjami na istnienie. Lęki natomiast to część życia. Uświadamiając sobie je i dając spokój same odchodzą z czasem, albo, kiedy tryb „potworka” jest obudzony – on z satysfakcją je „zjada” i pokazuje mi „jaki jest dzielny i wspaniały”.

Tak, to właśnie moje męskie i żeńskie pierwiastki. Rozumiem, akceptuję i kocham to, że wszystkie te obrazy mnie, te maski występują.

Wszystkie są potrzebne. Wszystkie one oraz świadomość tego, że mam także ten wieczny, nieprzemijalny BOSKI aspekt „JESTEM”, który może w każdej chwili rozpuścić je wszystkie, jeżeli potrzebuję schronienia.

Mimo wszystko chyba najbardziej kocham właśnie te zabawne skrajne zestawienie nieco histerycznej zwariowanej, roztrzepanej poetki z ekspansywnym „władcą Imperium” i kochającą „matką wszystkiego”…

Duma, honor, ambicja równoważone i temperowane przez współczucie, miłość i głęboką emocjonalność czynią zestawienie, które pokochałam i „nie wymieniam na inne”.

Pomogła mi mocno eksploracja własnej historii i analiza jej – regresja oraz analiza własnej osoby. Wiem, że biorąc CAŁOŚĆ tego wezmę CAŁOŚĆ siebie – tym samym jeszcze bardziej świadomie będę mogła smakować życia.

WNIOSKI dla każdego:

  • TERAZ zaakceptujcie całość siebie
  • PRZESZŁOŚĆ weźcie pod czułą opiekę, a jeśli najdzie Was chęć – weźcie ją też do analizy – być może, że odkryjecie interesujące aspekty Was
  • PRZYSZŁOŚCI dotykajcie tylko marzeniami, miłością – to najwspanialszy sposób kreacji, która właściwie jest czymś bardziej przypominającym odczytywanie przyszłości, ponieważ jeżeli cokolwiek Twórca/świadoma istota obdarza miłością/intencją doświadczenia – zmanifestuje się to w jej życiu – prędzej czy później (w tym, czy innym wcieleniu…)

I nie wstydźcie się niczego. Kosmos/Wszechświat/Bóg/Dusza/Jaźń doświadcza się przez Was i tyle.

Jeżeli czegoś potrzeba to potrzeba.

Dlatego jeszcze raz: KAŻDY ŚWIADOMY WYBÓR JEST DOBRY. Każda Twoje część potrzebna i nie ważne co robisz, działasz dobrze, tylko zaufaj sobie i zaakceptuj to, by wewnętrzne walki skończyły się. Światło i cień to strony jednej monety, nie zapominaj o tym.

Serafinek

Serafinek

Nie przywiązuj mnie do żadnej z przedstawionych tu tożsamości, gdyż i ja nie jestem do nich przywiązana. Wybieram je ku uciesze z Życia. Jeśli chcesz eksploruj to wyjątkowe przejawienie boskości we mnie, by dogłębnie zbadać swoje. „Kim jestem? Zapytałam siebie. Istnieniem? Marzeniem? Boskim tchnieniem? Nie… JA jestem PŁOMIENIEM.”

Serafinek

Nie przywiązuj mnie do żadnej z przedstawionych tu tożsamości, gdyż i ja nie jestem do nich przywiązana. Wybieram je ku uciesze z Życia. Jeśli chcesz eksploruj to wyjątkowe przejawienie boskości we mnie, by dogłębnie zbadać swoje.

„Kim jestem?
Zapytałam siebie.
Istnieniem? Marzeniem? Boskim tchnieniem?
Nie… JA jestem PŁOMIENIEM.”

Rekomendowane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *