Niereligijne refleksje biblijne cz.1 – cierpienie

Pomimo iż nie jestem osobą religijną, nie lubię ograniczać się w narzuconych ramach czy normach lubię czerpać mądrość z takich właśnie źródeł. Warto jedynie odrzucić otoczkę, te wszystkie historyczne urazy i… podejść „na czysto”.

Tak też ja podchodzę – dziś postanowiłam wziąć w „warsztat” cytat z Nowego Testamentu (1 List św. Piotra).

Czasami czytam pojedyncze (często losowe) zdania z religijnych źródeł – traktując je jako odpowiedź od Wszechświata na moje pytanie, albo podpowiedź na bieżący czas w życiu. Podchodzę do tej odpowiedzi z wiarą i nie podważam jej – tym samym w pewnym sensie dokonuję aktu kreacji – intencja: by odpowiedź była adekwatna i wiara w spełnienie.

Następnie kontempluję cytat i odnoszę do swojego życia. Polecam również Wam stosowanie takiej metody – to świetny sposób na komunikację z wyższym JA/Wszechświatem/duszą.

Oto co tym razem przyszło do mnie:

 

„Lepiej bowiem – jeżeli taka wola Boża – cierpieć dobrze czyniąc, aniżeli czyniąc źle.”

 

Cierpienie, trudności, ciernie… Pojawiają się na drodze każdego. Czy to „oświeconego mistrza” czy to spontanicznie biegnącej przez życie z miłością i radością osoby, czy to osoby żyjącej w świecie „manipulacji i wyzysku”…

 

Nie ma znaczenia czy cierpienie przyjmie ubiór trudności mentalnych związanych z pokonywaniem lęków i oporów wewnątrz siebie (bo takie prędzej czy później na drodze doświadczania się pojawią), tych wynikających z umysłu, z podświadomości, czy też przybiorą formę biedy, represji, bólu – dla tych nieświadomych własnej mocy kreacji.

Czasem najzwyczajniej w świecie robiąc to, co kochamy upadniemy „przypadkiem” np. doznając ran w skutek wypadku – uprawiając ulubiony sport (to przykład z mojego życia). 

Na drodze doświadczania, choćbyśmy osiągnęli wewnętrzny spokój i potrafili patrzeć na każde zdarzenie jako obserwator, dystansując się, z odległej perspektywy w końcu pojawi się jakaś przeszkoda.

 

Dlaczego? Dla doświadczania samego w sobie, zróżnicowania, zmiany, zgłębienia zrozumienia, zintensyfikowania doświadczenia, wzbogacenia, docenienia… Jest to element równowagi życia. 

Jakkolwiek na to nie spojrzeć. Cierpienie nie musi być wcale utożsamiane z męczeństwem. Oczywiście wybierając ulokowanie swojej świadomości w stanie wiecznej bytności – poza jakimkolwiek dualizmem – nie będziemy odczuwać cierpienia. To także ma jednak swoją cenę. Ceną jest brak intensywności żywego doświadczenia, więc prędzej czy później zechcemy „zejść” na ziemię i zacząć czuć.

Ból nie jest niczym złym, ból jest częścią życia, jedną z boskich odsłon.

Zawsze jednak może on pojawić się w inny sposób, w innym miejscu. Wybierając świadomie znajdujemy możliwość ukierunkowania swoich przeżyć i doznań tak, by stały się elementem obranej drogi – drogi wybranej z własnej woli.

Są dwie opcje (jak w przytoczonym cytacie…)

1) cierpienie pojawi się w skutek naturalnych oporów w rozwoju, przezwyciężania (choćby pozornych, jednak dla nas w danym punkcie prawdziwych) trudności na drodze W ZGODZIE SOBĄ, drodze działania w zgodzie z tym, co kochamy, co uważamy za słuszne…

albo

2) pojawi się na skutek życia, działania wbrew sobie, nie w zgodzie z sobą, robienia tego w co nie wierzymy lub ignorancji tego co uważamy za dobre, słuszne dla nas.

Oczywiście obie opcje są w pewien sposób korzystne i służą nam tak czy inaczej, jednak w pewnym momencie znudzi się nam ciągła walka z „wiatrakami”.

Dlatego – warto wybierać ścieżkę głębokiej wewnętrznej zgodności. Warto „czynić dobrze”. W ten sposób cierpienie, które się pojawi będzie spowodowane głębokim przeżywaniem, bólem związanym z rodzeniem się czegoś pięknego. 

„Czynić źle” – najprościej się nie opłaca, gdyż trudności i bóle są i tak nieuniknione, od konsekwencji wyborów nie uciekniemy, a zatracamy siebie i odsuwamy się od tego, co kochamy. 

Po co więc przedłużać? Lepiej JUŻ zacząć działać, wybierać i wytyczać granice „podług Bożej Woli”. Tylko czym jest ta Wola? Co znaczy dobrze? Co znaczy źle?

 

Bogiem w Ciele jesteś TY, Ja, inni… Każdy jest inną, wyjątkową perspektywą spojrzenia na TO SAMO i z tego samego się wywodzi, do tego samego idzie.

 

Drogę jednak wybieramy SWOJĄ, tą która karmi duszę, ogrzewa serca i ożywia ciało. Czynić „dobrze” oznacza „Nie mieć cudzych Bogów przede Mną” (SOBĄ!! – to „Mną” tyczy się każdego z osobna!).

 

Kluczem jest odwaga w konsekwencji podążania własną ścieżką tak, byśmy „każdego dnia mogli położyć się do snu zadowoleni i dumni, że działaliśmy wspaniale, najlepiej, jak potrafimy, pełni szczerego zadowolenia i szczęścia” (tu cytat mojego wspaniałego duchowego pomocnika – Michała). Lepiej niż doznawać marazmu zmierzyć się z doświadczeniem z podniesionym czołem.

Wybierajmy więc w każdym TERAZ to, co nas godne, co gra z naszym sercem, duchem… To co głęboko raduje i wznosi. Nie czekajmy na „później”. Teraz jest czas dla nas, czas wyboru jest zawsze W TEJ CHWILI.

 Wybierajmy więc tak, jak kochamy. Nie tak, jak wygodnie… Niesmak bowiem z „złego” wyboru jest często niewarty jego podjęcia.

 

Cierpienie natomiast (pozorne – gdy potrafimy się zdystansować) nabierze smaku słodyczy, doprawi wspaniałe danie, które z precyzją i miłością skomponujemy wybierając to, co w zgodzie z naszym sercem, co według nas słuszne. 

Warto zwrócić uwagę na te słowa: „jeżeli taka boża wola”. To wskazuje również na to, że samo w sobie cierpienie nie jest niezbędne, jeżeli nie będzie WOLI jego doświadczenia. Wybierając to, czego faktycznie chcemy kierujemy się na ścieżkę świadomości, na której cierpienie występuje jedynie wtedy, gdy istnieje jego potrzeba.

Moim zdaniem TU jesteśmy, by smakować doświadczeń.

Nie ubieralibyśmy się w ciało, nie bralibyśmy ograniczeń umysłu będąc nieskończoną miłością i mądrością GDYBY TAKA NIE BYŁA NASZA PRAWDZIWA WOLA, PRAGNIENIE… prawda?

Wybierajmy zatem to, co uważamy jako „czynienie dobrze” czyli to, czego chcemy doświadczyć.

 

Serafinek

Serafinek

Nie przywiązuj mnie do żadnej z przedstawionych tu tożsamości, gdyż i ja nie jestem do nich przywiązana. Wybieram je ku uciesze z Życia. Jeśli chcesz eksploruj to wyjątkowe przejawienie boskości we mnie, by dogłębnie zbadać swoje. „Kim jestem? Zapytałam siebie. Istnieniem? Marzeniem? Boskim tchnieniem? Nie… JA jestem PŁOMIENIEM.”

O Serafinek

Nie przywiązuj mnie do żadnej z przedstawionych tu tożsamości, gdyż i ja nie jestem do nich przywiązana. Wybieram je ku uciesze z Życia. Jeśli chcesz eksploruj to wyjątkowe przejawienie boskości we mnie, by dogłębnie zbadać swoje. „Kim jestem? Zapytałam siebie. Istnieniem? Marzeniem? Boskim tchnieniem? Nie… JA jestem PŁOMIENIEM.”

1 komentarz

  1. […] link do części 1 https://delektujsiezyciem.com/niereligijne-refleksje-biblijne-cz-1/ […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *